Pieczarkowe kluski kładzione

Kluski kładzione nie są skomplikowane do zrobienia, niemniej jednak jak do tej pory nie pojawiły się na blogu. Moja mama robiła je często do ryby duszonej w jarzynach. Pamiętam, że traktowałam je jako wielki rarytas. Na pewno wkrótce zrobię takie zwykłe kładzione kluseczki właśnie do tej potrawy. Tymczasem chciałabym zaprosić Was na kluski kładzione z pieczarkami. Idealnie pasują do barszczu czerwonego lub innej tzw. czystej zupy.

 

 

PIECZARKOWE KLUSKI KŁADZIONE

 

Składniki na 4 porcje (do zupy):

150 g pieczarek

2 łyżki oleju

3 jajka

2 łyżki masła

1 i 1/3 szklanki mąki

sól, pieprz

 

 

  1. Pieczarki pokroić w drobniutką kostkę lub posiekać. Usmażyć na oleju. Odstawić do ostygnięcia. Doprawić solą i pieprzem.
  2. W dużym garnku (minimum 4 l) wstawić osoloną wodę (nalaną do 3/4 wysokości).
  3. Białka oddzielić od żółtek. Żółtka zmiksować z masłem. W oddzielnym naczyniu ubić pianę z białek.
  4. Pianę z białek dodać ostrożnie do żółtek, wymieszać delikatnie. Domieszać przesianą mąkę. Na końcu dodać pieczarki i wymieszać.
  5. Nabierać ciasto łyżeczką zamoczoną wcześniej we wrzątku i wrzucać na gotującą się wodę. Przemieszać, aby nie przywarły do dnia. Wyjmować minutę po tym, gdy wszystkie wypłyną na powierzchnię.
  6. Podawać do barszczu czerwonego lub innych czystych zup.

 

 

A już jutro na blogu pojawi się przepis na pyszny pasztet pieczarkowy bez mięsa, bez glutenu i bez jaj.

A Wy, co dodacie do Pieczarkowego Tygodnia?

 

Krem pieczarkowy

Święta, święta i po świętach. Nie wiem jak u Was, ale świąteczny czas minął niesłychanie szybko i intensywnie. W niedzielę wielkanocną odwiedziliśmy nasze rodzinki. Dla nas były to kolejne wyjątkowe święta, bo pierwsza Wielkanoc naszego synka, który oczywiście odgrywał rolę króliczka i kurczaczka. Wszyscy mieli dzięki niemu super nastroje, pomimo fatalnej pogody. Ale niestety nasz zajączek zaczął ząbkować, więc nie wyspaliśmy się zbytnio. W lany poniedziałek pojechaliśmy w odwiedziny do Makagigi, która jak zwykle ugościła nas po królewsku. Bobki się wybawiły, mopsy wybiegały, a ja w końcu wyrwałam się na trochę z domu. Wracaliśmy na sygnale, bo nasz króliczek dostał gorączki od ząbkowania. Prawie całą noc spędziliśmy przy nim. Na szczęście już jest ciut lepiej. A pomyśleć, że to dopiero pierwszy ząbek 😛 A propos ząbków, to ta zupa będzie idealna dla osób dorosłych  mających problem z uzębieniem, np. po ekstrakcji ósemki 😉 Bo dla 8 miesięcznego bobasa na pewno się nie nadaje. Pomysł podrzuciła mi Qualietta ze Skarbnicy Smaków, która zapewne także dziś opublikuje swój krem z pieczarek 🙂

 

 

KREM PIECZARKOWY

 

Składniki na 4 porcje:

500 g pieczarek

1 łyżka soku z cytryny

1 duża cebula

2 łyżki oleju rzepakowego

1 litr bulionu warzywnego

1 serek topiony kostka

1/2 pęczka natki pietruszki

sól, pieprz

 

 

  1. Pieczarki umyć, osuszyć i pokroić w plasterki wraz z ogonkami. Cebulę posiekać.
  2. Na patelni rozgrzać olej, podsmażyć na niej cebulę. Następnie dodać pieczarki i smażyć około 10 minut od czasu do czasu mieszając.
  3. Wrzucić pieczarki z cebulą do gotującego się wywaru i gotować ok. 15 minut.
  4. Do zupy dodać podzielony na kilka kawałków serek topiony i gotować na wolnym ogniu aż się rozpuści.
  5. Przyprawić pieprzem i solą. Z tą ostatnią uważać, bo wszystko zależy od serka topionego. Aby zbilansować smaki, dodać dok z cytryny, aby lekko zakwasił zupę.
  6. Zmiksować zupę blenderem na gładki krem.
  7. Rozlać do kubków, posypać posiekaną natką pietruszki. Można też podawać w głębokich talerzach z grzankami lub groszkiem ptysiowym.

 

Przepis otwiera cykl pieczarkowych przepisów do akcji Pieczarkowy Tydzień 2017.

 

 

Farbowanie jajek w łupinach cebuli

Dzisiaj miałam nieco szalony dzień i niestety nie mogłam wcześniej podzielić się z Wami moim sposobem na farbowanie jajek. A tak naprawdę nie moim. Takim wyniesionym z domu. Moja mama odkąd pamiętam zawsze w Wielką Sobotę wstawała wcześnie rano i farbowała jajka w łupinach z cebuli. Ja postanowiłam nieco udoskonalić jej metodę.

Korzystając z okazji chciałabym już dziś życzyć Wam Zdrowych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych. Mam nadzieję, że zjecie mnóstwo wspaniałych świątecznych smakołyków, że większość przygotujecie sami w domu i spędzicie miło czas z rodziną. Może pogoda będzie jednak lepsza, niech chociaż będzie słonecznie. Ja pewnie opublikuję jeszcze ze dwa przepisy, ale już w trakcie Świąt. A tuż po Wielkanocy rusza Pieczarkowy Tydzień, na który serdecznie zapraszam.

 

 

FARBOWANIE JAJEK W ŁUPINACH W CEBULI

 

Składniki:

łupiny z minimum 2 kg cebuli

woda

jajka

 

 

  1. Łupiny z cebuli zdjęte z minimum 2 kg warzyw włożyć do garnka (ok. 4 litry), dociskając ręką i zalać wodą, tak aby je zakryła. Gotować ok. 30 minut od momentu zagotowania.
  2. Następnie ostudzić wodę z łupinami cebuli do temperatury pokojowej. Najlepiej po prostu ugotować łupiny wieczorem poprzedniego dnia.
  3. Jajka o temperaturze pokojowej włożyć delikatnie do wywaru z łupinami, tak aby nie dotykały ani dna, ani ścianek garnka. Otoczyć je cebulą. Jeśli zapomnieliśmy wyjąć wcześniej jajek z lodówki, można je zalać bardzo ciepłą, ale nie gorącą wodą, aby szybko wyrównać temperaturę z otoczeniem. Chodzi o to, żeby jajka nie popękały przy nagłej zmianie temperatury.
  4. Jajka gotować w cebuli na bardzo wolnym ogniu przez ok. 1 godziny delikatnie mieszając dużą łyżką. Trzeba zmieniać ich położenie, aby równomiernie się zabarwiły. Właściwie nawet wywar ma się nie gotować, gaz ma być minimalny, wywar parować.
  5. Wyjąć jajka na ręczniki papierowe, zdjąć przyklejone łupiny i osuszyć.
  6. Jeszcze gorące smarować masłem. Wytrzeć nadmiar tłuszczu ręcznikiem papierowym lub serwetką.

 

 

Jeśli chodzi o jajka, to stanowczo polecam białka w kolorze białym, będą miały intensywniejszy kolor.

Nie polecam farbować na raz więcej niż 8-10 jajek, gdyż będą się obijać o siebie, nie ufarbują się równomiernie i jest większa szansa, że któreś popęka.

 

Sałatka warstwowa z jajkiem i tuńczykiem

Wielkanoc coraz bliżej. Dziś w ramach wspólnego gotowania razem z Mirabelką oraz Panną Malwinną przygotowałyśmy sałatkę z jajkiem. Ja przygotowałam bardzo popularną sałatkę, jakiej jeszcze nie miałam na blogu. Jadłam ją kiedyś u znajomych. Nie zawiera wymyślnych składników, ale sposób jej przygotowania i podania sprawia, że jest naprawdę wyjątkowa.

 

 

SAŁATKA WARSTWOWA Z JAJKIEM I TUŃCZYKIEM

 

Składniki:

6 jajek

3 puszki tuńczyka w sosie własnym

30 dag sera żółtego

puszka kukurydzy

pęczek szczypiorku (lub cebula, por)

6 łyżek majonezu

pieprz

 

  1. Jajka ugotować na twardo (ok. 6 minut, nie dłużej, gdyż wokół żółtka pojawi się szara otoczka). Ostudzić w zimnej wodzie.
  2. Tuńczyka i kukurydzę odsączyć z zalewy. Ser żółty zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Szczypiorek posiekać.
  3. Jajka obrać. Oddzielić białka od żółtek i oddzielnie rozdrobnić widelcem.
  4. W przezroczystej misce układać warstwy:
    • białka,
    • pół ilości tuńczyka (1,5 puszki),
    • 3/4 pęczka szczypiorku (1 posiekana cebula),
    • 3 łyżki majonezu,
    • ser żółty,
    • druga połowa tuńczyka,
    • kukurydza,
    • 3 łyżki majonezu,
    • żółtka,
    • pozostały szczypiorek.

5. Wstawić na 30 minut do lodówki. Podawać.

 

Polecam też inne sałatki z jajkiem na Wielkanoc.

 

 

Szczęśliwy jak Duńczyk Malene Rydahl – recenzja

Ostatnio na rynku wydawniczym pojawiło się wiele pozycji traktującym o hygge? A co to właściwie jest? Zgodnie z recenzowaną już przeze mnie Nordicaną hygge to “miłe spędzanie czasu w towarzystwie bliskich osób (…) sztuka tworzenia przytulnego ogniska domowego, braterstwa, wspólnoty, prostoty i bezpieczeństwa (…) to też słowo określające filozofię życia, która czyni Duńczyków najszczęśliwszym narodem na świecie.” Tak, bo to właśnie Dania przewodzi w wielu rankingach szczęśliwości od wielu lat. Można by pomyśleć: jak to możliwe? Dania to przecież kraj położony na dalekiej Północy, z bardzo krótkimi dniami przez niemal pół roku, z bardzo chimeryczną pogodą, gdzie spożycie alkoholu jest niemal tak duże jak w Europie Wschodniej, a podatki należą do najwyższych na świecie. Dlaczego tak się więc dzieje, co czyni Duńczyków tak szczęśliwymi ludźmi? Odpowiada na te pytania Malene Rydahl w swojej książce Szczęśliwy jak Duńczyk. Dziesięć powodów, dla których Duńczycy są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. 

 

 

Według Malene Duńczycy noszą w sobie szczęście, dzięki 10 prostym zasadom, które wpajane są im już od kołyski. Od początku jako najważniejsze przedstawiane im jest poczucie wspólnoty. To co robię, jak to robię, jest ważne dla dobra całego społeczeństwa. Ważna jest każda osoba. Rzeczy materialne nie są najważniejsze, ważny jest wybór drogi życiowej, która daje satysfakcję. Szkoły traktują wszystkich uczniów jednakowo, nie skupiają się na tych najzdolniejszych. Równość szans sprawia, że Dania to kraj o jednej z największych mobilności społecznej. Każdy może zostać tym, kim chce.

Spodobała mi się przytoczona przed Malene sytuacja jaka miała miejsce po wybraniu Nomy na najlepszą restaurację świata, która w pełni pokazuje ducha Duńczyków. Współwłaściciel i szef kuchni René Redzepi postanowił zabrać na uroczystość wręczenia nagrody do Londynu wszystkich pracowników, łącznie z pomywaczem z Gambii. Ten do ostatniej chwili nie wiedział, że potrzebna jest mu wiza, nie pojechał zatem. Jednak w końcu, za którymś razem, gdy restauracja po raz któryś z rzędu zajęła pierwsze miejsce, pojechał i przemawiał na uroczystości. To pokazuje, że w duńskim społeczeństwie wszyscy są równie ważni i szanują się bardzo nawzajem. Dla mnie kwintesencją myśli wyrażanych przez autorkę są dwa zdania “W Danii niemal każdy mieszkaniec spełnia swój obywatelski obowiązek. Szczęście tylko wtedy ma sens, gdy jest współdzielone przez innych”.

Mieszkańców Danii cechuje także duża praktyczność. Najpopularniejszym prezentem na Gwiazdkę jest tam bielizna. Najlepsze są te prezenty, które będą rzeczywiście przydatne w codziennym życiu. Zatem takie kulinarne gadżety, jak obieraczka do czosnku czy wyciskarka do czosnku będą jak najbardziej w cenie. Duńczycy mają bardzo realistyczne oczekiwania, nie marzą o rzeczach nie możliwych. I często przyjmują życie takim, jakie jest.

Nie ukrywam, że jako blogerka kulinarna szukałam w książce właśnie takich kulinarnych smaczków, myślałam, że będzie trochę więcej o jedzeniu. Ale Malene nie skupia się na hygge, czyli małym codziennych przyjemnościach. Owszem jeden rozdział poświęcony jest równowadze między życiem zawodowym a prywatnym, o tym, jak ważny jest czas spędzony z rodziną, niemniej jednak hygge jest tylko jednym ze składników duńskiego szczęścia. Udało mi się jednak wyłuskać, że pojęcia hygge “używa się w różnych kontekstach, ale niezależnie od sytuacji społecznej, której dotyczy, zazwyczaj wiąże się ono z jedzeniem i piciem”. Prowadząc już od kilku lat akcje kulinarne Kuchnia skandynawska oraz Skandynawskie lato, wiem, że Duńczycy uwielbiają słodkości i przeróżne przekąski, a duńska kanapka na ciemnym żytnim chlebie potrafi być prawdziwym majstersztykiem. Bo to co najprostsze, kojarzące się z domem, zazwyczaj bywa najlepsze.

Jeśli chcecie wiedzieć, jak to się dzieje, że Duńczycy zostawiają swoje stragany bez dozoru i co to jest np. duńskie flexicurity koniecznie zajrzyjcie do tej książki. Mnie wiele spodobało się w opisywanym przez Malene duńskim modelu społeczeństwa. U nas wiele z tych rzeczy zwyczajnie by się nie sprawdziło. Główna przyczyna tkwi w zamożności społeczeństwa, dla Duńczyków bogactwo nie stanowi priorytetu. My jesteśmy nadal narodem “na dorobku”, wciąż poszukujemy swojego szczęścia. Naszą cechą jest indywidualizm, lubimy się wyróżniać na tle innych, choćby właśnie materialnie. Może i jest to uogólnienie, ale takie są moje spostrzeżenia. Od Duńczyków naprawdę moglibyśmy się wiele nauczyć. Wystarczy tylko chcieć. Ja na pewno spróbuję zastosować wiele z tego, co przeczytałam w książce we własnym życiu. Nie wystarczy zrozumieć sens duńskiego hygge, na ten duński model szczęśliwości trzeba spojrzeć bardziej kompleksowo. Może ten zbliżający się świąteczny czas będzie znakomitą okazją, aby przewartościować swoje życie i poszukać swojej drogi do szczęście z pomocą Malene?

Dla mnie pozycja ta jest niezwykle cenna. Autentyczności dodaje jej wiele osobistych doświadczeń i wspomnień przytaczanych przez autorkę. Nie są to tylko suche fakty. Malene Rydahl pracowała wiele lat w korporacjach, mieszkała długi czas we Francji, więc potrafi ocenić swój naród z innej perspektywy. Obecnie zajmuje się pisaniem i jeździ ze swoimi wykładami po całym świecie. Zachęcam Was nie tylko do przeczytania książki, ale także do wysłuchania TED talks z jej udziałem.

 

Autor: Malene Rydahl
Tytuł oryginalny: Heureux comme un Danois (Happy as a Dane)
Wydawca: WAB
ISBN: 978-83-280-4346-6
Liczba stron: 224
Wymiary: 13,5 x 20,2 cm
Tłumaczenie: Jacek Konieczny