Archive for the ‘Ogólne informacje’ Category

Pan pomidor, czyli ciąg dalszy akcji “Warzywa psiankowate”

czwartek, 18 sierpnia, 2011

Dzisiaj opiszę kolejne warzywo z rodziny psiankowatych – pomidora. Pomidor pochodzi z Ameryki Południowej. Do Europy sprowadzili go Hiszpanie w XVI w. po wyprawach Krzysztofa Kolumba. Po raz pierwszy Europejczycy spróbowali pomidorów w 1519 r. podczas wyprawy Corteza na terytorium Azteków. Długi czas uważano go za posiłek Indian i niewolników. Zaklasyfikowano go jako roślinę trującą i aż do XIX wieku uprawiano powszechnie w ogrodach jako roślinę ozdobną (Wikipedia). Uważano, że pomidory powodują zapalenie wyrostka robaczkowego a ich skórka przyczynia się do raka żołądka. Pierwsza wzmianka o użyciu pomidorów w europejskiej kuchni pochodzi z neapolitańskiej książki kucharskiej z 1692 r. (http://www.kulinarnawyspa.pl/pomidor.html). Do Polski pomidory sprowadziła wraz z włoszczyzną królowa Bona. Jednak ich hodowla na masową skalę rozpoczęła się w latach 80-tych XIX w. a popularność zyskały dopiero po I wojnie światowej.

Pomidory są niezastąpionym źródłem potasu. Już 4 pomidory spożywane dziennie pokrywają całkowicie zapotrzebowanie na ten pierwiastek u dorosłej osoby. A potas odpowiada za regulację równowagi wodnej organizmu, dotlenienie mózgu czy właściwy rytm serca. Jego niedobór objawia się bezsennością, zaburzeniami koncentracji, tachykardią czy nawet omdleniami. To właśnie dzięki dużej zawartości potasu sok pomidorowy jest niezastąpiony na kaca 😉 (http://news.webwweb.pl/2,31528,0,Co,wiesz,o,pomidorach.html).

Pomidory są istną skarbnicą witamin i soli mineralnych. Mają bardzo dużo witaminy A korzystnie działającej na nasz wzrok, sporo witaminy C polepszającej naszą odporność oraz witaminy z grupy B korzystnie działające na nasz układ nerwowy i metabolizm. Są idealne dla osób odchudzających się, bo w 93% składają się z wody i zawierają bardzo dużo błonnika. Są bardzo bogate w najsilniejszy znany antyutleniacz z grupy karotenoidów – likopen, który jest substancją zmniejszającą ryzyko wystąpienia nowotworów, szczególnie raka prostaty. Jednak bogaty jest też w szczawiany, dlatego też nie poleca się go osobom chorym na reumatoidalne zapalenia stawów, dnę moczanową a także przy zgadze. Ma też właściwości uczulające – dlatego nie powinno się go podawać małym dzieciom a matki karmiące powinny ograniczać jego spożycie (http://vitalia.pl/index.php/mid/3/fid/2/diety/dieta/article_id/410/offsetk/28)

Ciekawostki związane z pomidorem:

  • Niemcy nazywają pomidory “rajskimi jabłkami, Włosi “złotymi jabłkami”, a Francuzi “jabłkami miłości”
  • największym producentem pomidorów na świecie są obecnie Chiny
  • w 1984 r. Challenger 7 zabrał w podróż na orbitę okołoziemską 12,5 miliona nasion pomidora, po powrocie sprawdzano większość zasadzono, aby sprawdzić jak zadziałały na nie czynniki takie jak promieniowanie kosmiczne czy stan nieważkości
  • w hiszpańskim mieście Bunol począwszy od 1945 r. w ostatnią środę sierpnia odbywa się słynna bitwa na pomidory La Tomatina (http://www.kulinarnawyspa.pl/la_tomatina.html)
  • w 1893 r. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych – porządkując kwestię zróżnicowania ceł na warzywa i owoce – dla celów podatkowych uznał pomidor za warzywo (na podstawie jego zastosowań kulinarnych), nie wyrokując jednak w kwestii jego klasyfikacji botanicznej. Z naukowego punktu widzenia pomidor pozostaje owocem. (http://vegeabc.blogspot.com/2009/10/pomidor-ciekawostki-abc-warzywa.html)

Zapraszam do udziału w akcji Warzywa psiankowate, która potrwa do 25 wrześnie. Oprócz dań z pomidorów można do niej dołączać potrawy z innymi psiankami – bakłażanem, ziemniakami i papryką. Więcej o akcji przeczytacie TUTAJ.

 

 

Na koniec trzy wiersze z pomidorkiem w roli głównej:

Jan Brzechwa – POMIDOR

Pan pomidor wlazł na tyczkę
I przedrzeźnia ogrodniczkę.
“Jak pan może,
Panie pomidorze?!”

Oburzyło to fasolę:
“A ja panu nie pozwolę!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!”

Groch zzieleniał aż ze złości:
“Że też nie wstyd jest waszmości,
Jak pan może,
Panie pomidorze?!”

Rzepka także go zagadnie:
“Fe! Niedobrze! Fe! Nieładnie!
Jak pan może,
Panie pomidorze?!”

Rozgniewały się warzywa:
“Pan już trochę nadużywa.
Jak pan może,
Panie pomidorze?!”

Pan pomidor zawstydzony,
Cały zrobił się czerwony
I spadł wprost ze swojej tyczki
Do koszyczka ogrodniczki.

 

Jeremi Przybora – ADDIO POMIDORY
Minął sierpień, minął wrzesień.
Znów październik i ta jesień
Rozpostarła melancholii mglisty woal.
Nie żałuję letnich dzionków,
Róż, poziomek i skowronków.
Lecz jednego, jedynego jest mi żal.
Addio, pomidory!
Addio, ulubione
Słoneczka zachodzące
Za mój zimowy stół!
Nadchodzą znów wieczory
Sałatki nie jedzonej,
Tęsknoty dojmującej
I łzy przełkniętej w pół.
To cóż, że jeść ja będę zupy i tomaty,
Gdy pomnę wciąż wasz świeży miąższ
W te witaminy przebogaty.
Addio, pomidory!
Addio, utracone!
Przez długie złe miesiące
Wasz zapach będę czuł.
Owszem, była i dziewczyna,
l miłości pajęczyna,
Co oplotła drżący dwukwiat naszych ciał.
Porwał dziewczę zdrady poryw
l zabrała pomidory
Te ostatnie, com schowane przed nią miał.
Addio, pomidory …

 

Ewa Bem – POMIDORY

Miłość ma niezwykły smak, bo smakuje całkiem tak,jak popopopopo pomidory zimą gdy ich brak. Jęczy zmora, aż po świt pomidora rośnie mit żeby choć jeden kęs, a życie znowu miałoby sen.

Miłość to jest taki miód, co smakuje gorzko ciut, jak popopopopo pomidory latem, gdy ich w bród. Płacze córka, jęczy mąż, że ich skórka mdła i miąższ. Mokszy od łez i źli proszą o kres tych pomidorowych dni.

Nie mów nic, ten nasz krótki sen rozwiał sie tak jak dym. I wiem, że oddałabym, oddałabym dziś wszystko, żeby móc, by znów z tobą być blisko, blisko…

Miłość to jest taki miód, co smakuje gorzko ciut, jak popopopopo pomidory latem gdy ich w bród. Płacze córka jęczy mąż, że ich skórka mdła i miąższ. Mokszy od łez i źli proszą o kres tych pomidorowych dni.

Nie mów nic, ten nasz krótki sen rozwiał się tak jak dym. I wiem, że oddałabym, oddałabym dziś wszystko, żeby móc, by znów z tobą być blisko, blisko…

 

Po południu zapraszam po przepis na jajka sadzone w pomidorach 🙂

Akcja “Warzywa psiankowate”

środa, 17 sierpnia, 2011

Druga połowa sierpnia to okres dominacji papryki i pomidorów na targowiskach. Mówię tutaj oczywiście o naszych rodzimych uprawach. Nie ma to jak polne soczyste pomidorki czy różnokolorowa śmiesznie poskręcana papryczka. Nieskazitelnym owocom ze szklarni w Holandii czy Hiszpanii – mówię zdecydowane nie – szczególnie o tej porze roku, kiedy mamy taką obfitość polskich warzyw. O tej porze roku znajdziemy też łatwo polskie bakłażany, które również należą do rodziny psiankowatych. Nie mówiąc już o wszędobylskich ziemniakach!

W najbliższych tygodniach będę gotować wiele potraw z wykorzystaniem psiankowatych. Jeśli ktoś chciałby przyłączyć się do mnie – zapraszam do wzięcia udziału w akcji, która potrwa do 25 września 2011.

Akcja już rozpoczęła się na Mikserze, na Durszlaku będzie można dodawać przepisy od 21.08.2011.

Tymczasem przysyłajcie przepisy na potrawy z wykorzystaniem roślin psiankowatych na mój adres e-mail mops@wlodarczyki.net

Proszę o umieszczanie przy Waszych przepisach banerka akcji lub linka do tego wpisu. Można dodawać archiwalne przepisy, ale nie wcześniejsze niż z 1 sierpnia tego roku. Pod koniec września umieszczę podsumowanie akcji na blogu. Gorąco zapraszam!


Banerek akcji:


 

Kod banerka do wklejenia na blogu:

<a href=”https://www.mopswkuchni.net/?p=2285″ target=”_blank”><img title=”banerDurszlak1″ src=”https://www.mopswkuchni.net/wp-content/uploads/2011/08/banerDurszlak1.jpg” alt=”” width=”150″ height=”227″ /></a>

 

Wikipedia wylicza następujące warzywa psiankowate:

  • bakłażan (Solanum melongena)
  • papryka roczna (Capsicum annuum)
  • pomidor (Lycopersicon esculentum)
  • ziemniak (Solanum tuberosum)
  • miechunka peruwiańska (Physalis peruviana)
  • miechunka pomidorowa (Physalis ixocarpa)

Jeśli znajdziecie jakieś inne rośliny jadalne należące do psiankowatych proszę o informację!

Cechą wspólną tych warzyw jest to, iż częścią jadalną są we wszystkich przypadkach owoce i wszystkie wywodzą się z klimatu ciepłego.

Papryka dotarła do Europy w XVI w. dwoma szlakami: została sprowadzona z Haiti do Hiszpanii przez Krzysztofa Kolumba oraz z Persji za pośrednictwem do Turków do krajów bałkańskich i na Węgry (stąd inna nazwa pieprz turecki). Papryka w Ameryce uprawiana była już 5200 l. p.n.e. – odkryto ją bowiem w grobowcach w Ancon i Huaca Prieta w Brazylii (Wikipedia).

Pomidory pochodzą z Ameryki Południowej bądź Środkowej i podobnie jak papryka zawitały do Europy w XVI w. Co ciekawe aż do XIX wieku uważane były w Europie za roślinę trującą i uprawiane jako roślina ozdobna.

Piękne czerwone owoce papryki i pomidorów zawierają mnóstwo składników odżywczych. Zofia Zawistowska w książce “Warzywa w kuchni i spiżarni” (1989) opisuje je tak: “Zawierają liczące się ilości karotenów i witaminy C. Warto przy tym wiedzieć, że owoce papryki zawierają czterokrotnie więcej witaminy C niż pomidory. Pomidory natomiast przewyższają paprykę niemal dwukrotnie pod względem zawartości karotenów. W obu warzywach występują ponadto witaminy grupy B, nieco witaminy E, składniki mineralne, a przede wszystkim wapń i żelazo, kwasy organiczne… Wartość kaloryczna tak papryki, jak i pomidorów jest nader niska (28-27 kalorii w 100 g owoców).

To właśnie z owoców papryki rocznej węgierskiemu biochemikowi A. Szent – Györgyi udało się po raz pierwszy wyizolować witaminę Ci ustalić jej wzór chemiczny (Wikipedia).

Za ostry smak papryki chilli odpowiada alkaloid kapsaicyna, który nie rozpuszcza się w wodzie, a w tłuszczach i alkoholu, dlatego popijanie ostrych potraw dużą ilością wody czy płukanie ust nie dają rezultatów. Jako neutralizatory najlepiej działają tłuszcze roślinne, tłuste mleko a także alkohol. Kapsaicyna jest głównym składnikiem gazu pieprzowego (Wikipedia).

Pomidory bogate są w najsilniejszy przeciwutleniacz z grupy karotenoidów – likopen, który zapobiega rakowi prostaty.

Bakłażan zwany inaczej oberżyną pochodzi z Dalekiego Wschodu (Indie, Birma, Chiny). Bakłażany zawędrowały z Azji do Europy wraz z muzułmańskimi hordami kalifatu Umajjadów, które dotarły do Hiszpanii przez północną Afrykę w VII w. Są roślinami bardzo wrażliwymi na zimno, ich uprawa jest trudna. Ich wartość odżywcza wyraża się przede wszystkim w dużej zawartości błonnika i składników mineralnych takich tak wapń i fosfor.

Ziemniaki dotarły do Europy w XVI w. Ojczyzną ziemniaka jest Peru. Ich uprawa i przetwórstwo rozpowszechniło się w XIX wieku. Ciekawostką jest to, że łodyga, liście i kwiaty są trujące – zawierają solaninę. Znajduje się ona także w pędach (oczkach) ziemniaka a także w bulwach o odcieniu zielonym i może spowodować silne zatrucie pokarmowe. Zawarta jest we wszystkich pędach roślin psiankowatych i co ciekawe w zielonych pomidorach, więc spożywanie sałatek z udziałem zielonych pomidorów jest niewskazane. Zielona papryka nie zawiera tego toksycznego glikozydu.

Więcej o poszczególnych roślinach napiszę przy okazji prezentacji zrobionych z nich potraw.

P.S. Psia(n)kowate to taki mopsikowy temat 😉

Poniedziałkowe marzenia o Morzu Śródziemnym :)

poniedziałek, 8 sierpnia, 2011

Dzisiaj złapała mnie straszna tęsknota za Morzem Śródziemnym. Byłam nad nim trzy razy: w Lloret de Mar w Hiszpanii z moją przyjaciółką Jolą, w Cefalu na Sycylii z moim niedoszłym jeszcze wówczas mężem i w Gouves na Krecie w podróży poślubnej 🙂 W Lloret de Mar pierwszy raz zetknęłam się z ciepłym morzem. Niemniej jednak pogada płatała figle, więc nie mogłam się nacieszyć nim za bardzo. Tam moim celem numer jeden były dyskoteki, z których Lloret słynie najbardziej. Wybawiłam się za wszystkie czasy – to prawda. I z tym miejscem kojarzą mi się granatowe bardzo słodkie winogrona oraz ryż z ośmiornicą i owocami morza, który był do wyboru niemal na każdy posiłek serwowany w hotelowej stołówce.

Chyba najwięcej kulinarnych wspomnień mam z Grecją. Tutaj królowa prawdziwa feta i świeże oliwki. Moim ulubionym posiłkiem na stołówce były podłużne papryki faszerowane serem. Zjadłam tam też ogromne ilości arbuza i melona. W lokalach zawsze zamawiałam sałatkę grecką horiatiki, czyli pomidor, ogórek, cebula, oliwki skropione oliwą i podane z kawałkiem fety. Pyszna była moussaka w Heraklionie i souvlaki w Gouves (kawałki mięsa nadziane na szpikulec i pieczone na ruszcie, najczęściej z papryką). Nie zapomnę miny miejscowego kelnera, gdy w dzień wyjazdu ok. godziny 13.00 zamówiłam sobie porcję souvláki. Musiał spytać czy na pewno o tę potrawę mi chodzi? Hihi – po prostu dla Greków to nieco za ciężkie danie na sam środek dnia…

Zdecydowanie najlepszym posiłkiem jaki zjadłam podczas pobyty w Grecji były grillowane kalmary z sosem cytrynowym – po prostu niebo w gębie. Były miękkie, dobrze doprawione, po prostu pyszne. Tęsknię za nimi cały czas. A zjedliśmy je z mężem na tarasie jednej z restauracji na Santorini – chyba najwspanialszej wyspie na Morzu Śródziemnym, której symbolem są białe domy z niebieskimi okiennicami i kościoły z niebieskimi kopułami.

 

 

Jest to miejsce, w którym zatrzymał się czas… Nic dziwnego, że znajduje się tutaj restauracja należąca do stowarzyszenia Slow Food.

 

 

Z Kretą kojarzy mi się jeszcze miejscowy bardzo mocny bimber rakija i anyżówka oúzo, której smak pozostał mi jeszcze na długo na języku po spróbowaniu. Ta druga wyjątkowo mi nie podpasowała.

Obserwując relacje z tegorocznej podróży Andrzeja i Ireny po Krecie nie mogłam po prostu przestać im zazdrościć. A ugotowali mnóstwo przepysznych specjałów.

Sycylia… piękna plaża z mnóstwem żyjątek wodnych… W przeciwieństwie do Krety, gdzie może cały czas było wzburzone i wiał silny wiatr od morza – tutaj toń wodna była prawie niezmącona i przy brzegu uwijało się mnóstwo stworzeń – kolorowych rybek, krewetek, krabów. Temperatura była już iście afrykańska. O czym przekonaliśmy się dobitnie podczas pobytu na pobliskiej wyspie Vulcano, na której tego dnia było 40 stopni w cieniu. Stamtąd też pamiętam najlepsze danie – penne della Vulcano – penne z bakłażanem, tuńczykiem, oliwkami, kaparami i wpsaniałym sosem pomidorowym!

 

 

Żałuję, że nie zjadłam insalata di mare, czyli owoców morza w lekkiej marynacie z oliwy i cytryny. Cóż – mam nadzieję, że już niedługo znów będę spędzać błogie chwile w basenie morza śródziemnego i wówczas nie omieszkam spróbować sałatki z owocami morza. Z Sycylią kojarzą mi się też wspaniałe wina, słodkie, pyszne! W hotelu Santa Lucia w Cefalu, w którym mieliśmy przyjemność spędzić wakacje posiłki były à la carte serwowane do stołu przez kelnerów. I to bardzo mi odpowiadało – nie było pośpiechu, każde danie, czyli antipasto, primo piatto, secondo piatto i dolce były podawane oddzielnie. Można było nacieszyć się każdym z osobna. Kelnerzy, jak to Włosi, pełni temperamentu zawsze wtrącili kilka słów i uśmiechali się od ucha do ucha.

Miasteczko Cefalu było przepiękne! Zjadłam tam najpyszniejsze w życiu lody!

 

 

Zachwyciła mnie też Taormina – kurort leżący u stóp Etny z rzymskim amfiteatrem i cudownymi widokami na zatokę.

 

 

No to się rozmarzyłam… teraz chciałabym polecieć na Sardynię lub Majorkę. Może za rok plany uda się zrealizować 🙂

 

 

Fasolkowy weekend ;)

niedziela, 7 sierpnia, 2011

Wczoraj byłam na Targowisku Dolna-Ceglana w Łodzi i zrobiłam zapasy owocowo-warzywne na cały tydzień 🙂 Chyba będę tam jeździć z mężem co tydzień, bo jest duży wybór świeżych warzywek i niskie ceny. Mój małżonek pewnie nie podzieli mojego entuzjazmu, bo wczoraj musiał dźwigać około 12 kg 😉

Szczególnie dużo kupiłam fasolki szparagowej, bo teraz w szczycie sezonu jest najtańsza i najsmaczniejsza. Dużą jej część zamrożę. A z pozostałą częścią zaszaleję w tygodniu 😛 Na pewno zrobię sałatkę ziemniaczaną z fasolką!

 

 

Dzisiaj moja mopsia porwała z kuchni jedną fasolkę 🙂

 

 

Na początku musiała przyzwyczaić się do nowego smaku.

 

 

Później długi czas ciamkała ją na dywanie. Moja wege-mopsia, hihi.

 

Mops w Zaliczonej Kuchni :)

piątek, 5 sierpnia, 2011

W portalu student-gotuje.pl pojawiły się moje kulinarne wspomnienia z czasów studenckich – a dokładniej z wymiany studenckiej w Nijmegen w Holandii w 2006/2007 r. 😉 Jest to początek cyklu Zaliczona Kuchnia, w ramach którego również Wy możecie coś opublikować.

Zapraszam do lektury artykułu, znajdziecie go  TUTAJ.

Ogarnęła mnie nostalgia za tamtymi czasami… Zaczęłam przeglądać zdjęcia… Wspomninać.

Mieszkałam w akademiku 7 km od uczelni 😉 W drewnianym akademiku, ale bardzo komfortowym wbrew pozorom.

 

 

Na uczelnię jeździłam głównie rowerem. Po drodze musiałam przekroczyć rzekę Waal – najszybciej było przejechać mostem kolejowym, gdzie była bardzo szeroka ścieżka dla rowerów.

 

 

Rower towarzyszył mi cały czas – podczas wypraw do szkoły, sklepu, do klubu, nawet na wycieczkach do Goudy i Rotterdamu.

 

 

Rower to dla mnie symbol Holandii, każdy tam jeździ na rowerze, niezależnie od pogody, choć ta jest nieco łaskawsza niż u nas, szczególnie zimą.

Byłam też w skansenie Zaanse Schans, gdzie można zobaczyć prawdziwy holenderski symbol – wiatrak.

 

 

Podpatrzeć, jak robi się słynne holenderskie sery żółte.

 

 

Udałam się nawet do Goudy, aby zakupić oryginalny ser żółty pochodzący z tego uroczego miasteczka.

 

 

A to zdjęcie moich współlokatorek, po zjedzonym przed chwilą przygotowanym przeze mnie obiadku, o którym napisałam w artykule 🙂